wtorek, 9 kwietnia 2013

polska b


wszystko jedno gdzie.

m. kołodziejczyk / b. opowieści z planety prowincja




podoba mi się ta spójność. podoba mi się różnorodność historii, ale ciągle ta konsekwentna spójność. klamra, która otwiera i zamyka zbiór opowiadań o prowincji. ale znowu - to też nie do końca opowiadania, na wpół reportaże, strzępy jakichś zasłyszanych historii, nieweryfikowalne. a jednak od początku wiadomo, że prawdziwe. każdy gdzieś zna takie historie. o kimś, o czymś. historie w sam raz do opowiedzenia w porannym pociągu do pracy...

polska a. polska b.
pewnie i c. i d. bo rozwarstwienie postępuje.

opowieści z planety prowincja mogą się więc wydać egzotyczne, wątpliwe. mogą. ale czy to nie jest dowodem, jak mocno opisują dzisiejszą polskę?

kraj długo leczonych kompleksów. niedoleczonych. niewyleczonych zupełnie. ale i całkiem nowych. chyba nieustannych.

czy z perspektywy tego porannego pociągu (06:03 z małkini na wschodni. ale chyba już go nie ma..) rzeczywistość nie jest ostrzejsza? jest. podsłuchujemy więc. czasem to nasze własne historie. tak dobrze znane. historie a., takie same jak historie b., takie jak c, takie jak d.
takie same w treści. inne językowo.
możemy ich podsłuchać w takt stukotu kół osobowego.
o samotności, której nie da się opisać, którą można zapić. albo o zawiści. o dziewczętach bez zębów, o wioskowych uzdrawiaczach, o pijanych magazynierkach, które nie powinny podróżować same, o dawnej kresowej arystokracji, która nie odnajduje się w kapitalizmie. albo jednak tak, dobrze się odnajduje. i o puszczalskich żonach. o jukeju, z którego nie ma dokąd wracać.

książka nie uderza do głowy, nie zaskakuje, nie oszałamia.
jest fantastycznie zwykła.
jak cała ta jedna przaśna polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz