wtorek, 22 października 2013

fazy dojrzałości

victor serge / sprawa tułajewa


historia pisana ręką tego, który był jej twórcą i ofiarą. victor serge, czyli wiktor kibalczicz - jeden z pionierów państwa sowieckiego, potem zwolennik lwa trockiego, więzień, uciekinier, dysydent. To on pozwala nam zobaczyć sam środek komunistycznego piekła. patrzymy jego oczami. dojrzewamy razem z nim. do czego jednak? kim staniemy się w końcowej fazie tego dojrzewania? czy spojrzymy na czas Wielkiego Terroru w sposób inny niż do tej pory?

sprawa tułajewa to historia pojedynczych osób uwikłanych w wielką Historię. zmiażdżonych przez walec Historii. zatrutych przez Historię i w końcu odrzuconych przez tą samą Historię konieczności. nie ma w niej miejsca na cuda, na jakikolwiek ratunek - jest za to samotność ofiar i samotność katów.

tułajew, to sowiecki łajdak, ale łajdak, który jest też wysoko postawionym funkcjonariuszem państwa. przypadkowe zabójstwo tego łajdaka uruchamia mechanizm, nad którym nie da się już zapanować. państwo sowieckie to w latach 30. ciągle twierdza otoczona mniej lub bardziej wyimaginowanymi wrogami na zewnątrz i wewnątrz. strącenie takiego pionka jak tułajew musi nieuchronnie prowadzić do efektu domina.

efekt domina to aresztowanie, ból, pokazowy proces, na końcu - kula w łeb.

walec jest na swój sposób sprawiedliwy - gniecie wszystkich: potężnych i słabych, pokornych i miotających się, wierzących i politycznych ateistów. wszystkich, których w których system widzi wroga.

na samym szczycie piramidy z czaszek jest on - szef. serge rozmawia z nim ustami jednego ze swoich bohaterów, tak jak nigdy nie miał okazji - wprost, próbując zrozumieć i potępić. czy dojrzał, czy sam zrozumiał? 

nie sposób wyobrazić sobie tamtych czasów. tamtych miejsc. tamtego strachu. beznadziei. braku wiary w cokolwiek. przerażające obrazy moskiewskiej prostytucji, która jest najbardziej zrozumiałym ze wszystkich tamtych społecznych konieczności.

otworzyć okno. spojrzeć przed siebie. jak dobrze, że nie można wyobrazić sobie tamtych czasów.... 

piątek, 11 października 2013

święte świętych.


ada brons, ljeda. niedługo przed.

harry mulisch / odkrycie nieba


opowieść, z którą trzeba się zmagać niemal od początku. nie uwodzi, ale jest jak ktoś kogo się podziwia (choć nie bardzo wiadomo za co), kto roztacza jakąś aurę, ale jednocześnie jest zimny, niedostępny i nie zwraca na nas uwagi.
ona również nie zwraca. ma swój rytm, do którego niezwykle trudno się dopasować. trwa to bardzo długo. to dopasowywanie się wzajemne. kilka tygodni, prawie dwa miesiące. potem poznajemy się coraz bardziej: ja i ona, jak sophia - nocna i dzienna, pulsująca pod spodem i zdystansowana na co dzień. to poznawanie się odkrywa coraz więcej, rozumiemy już skąd pewne początkowe zgrzyty.
opowieść, która jest niezdobytą kobietą.

a więc: onno, maks i ada brons. dziwny trójkąt przyjaciół i kochanków.
nie lubię ich. nie rozumiem.

w tle jest Niebo, jego tajny plan, układanie puzzli z ludzkiego życia, z przypadków, które tak naprawdę nie są przypadkami, ale częścią planu.
[w końcu okaże się jednak ile warte jest to ludzkie, jak niewiele..]

ta książka jest więc jakimś zmaganiem się z odpychającą początkowo, niezrozumiałą historią, dziwną, niewiarygodną. ale po miesiącu tej męki, kiedy wokół czekają inne, zachęcające swoją świeżością historie, po miesiącu tego zmagania się z opowieścią o kształtach pięknej, ale zimnej kobiety - następuje pierwsza noc, podczas której czas się ulatnia.
czyżby zadurzenie, w końcu?

ta noc jest kropką długiego zdania.
wielką literą następnego jest smak gorącej herbaty, która towarzyszy nocnemu czytaniu.
i jeszcze: tej nocy pojawiają się pytania. ciągle bez odpowiedzi...ale to przecież pytania są ważniejsze, niż odpowiedzi.

ada śpi. mijają lata...

cała opowieść zbudowana została dookoła żydowskiego mistycyzmu. to coś co nieustannie przewija się w pisarstwie harrego mulischa, jego pochodzenie. ciekawe jednak, że w jego opowieściach, także w "odkryciu nieba" Bóg jest jakby nieobecny. czy to celowy zabieg?
ma to jednak ponury wydźwięk, podobnie jak zakończenie całej historii. jaki cel miało pełne ekscytacji życie maksa, onna, jaki sens miało to wszystko co przydarzyło się adzie? 

ja znalazłem tylko nieoczywistości. tą pustkę po Bogu, która chciałaby nie być pustką. żonglowanie ludzkimi losami....jednak nic pewnego.